wtorek, 28 października 2014

One way ticket

-siema Szary słuchaj masz jakieś plany na ten weekend?
-niezbyt, pewnie pokręcę się gdzieś po okolicach podziwiając widoki
-heh stary, to zakładaj skore, lecimy na chmielaki, wpadnę zaraz po ciebie pojedziemy moim rumakiem, nagar brachu
 Szary odłożył słuchawkę, wiedział ze nie dłużej niż za 10 minut będzie tu Rumcajs, wziął kurtkę, kask, zakładając buty juz słyszał dźwięk zbliżającej się maszyny..
Dźwięk nieco inny niż zawsze...








....
- Zebrany? To lecimy, nie ma na co czekać, piwko się chłodzi...
Szary rzucił wzrokiem na motocykl, którym mieli podróżować. Głęboko bordowy lakier idealnie współgrał z białymi szparunkami, które dodawały leciwej maszynie dostojności. Smukły zbiornik, masywny silnik z dwoma szeroko rozstawionymi cylindrami. Dwutaktowy bokser z Zschopau zapraszał do jazdy...
- Rumcajs, czy mnie wzrok nie myli? Kiedy ty w ogóle ją złożyłeś? Myślałem ze ona nadal jest w stadium kartonowym...
- eeee... Nie doceniasz mnie, wczoraj złożyłem, dziś podbijam szlaki, nie bój żaby dojedzie, co to dla takiej maszyny 140 km...
- no nie wiem, a gdzie namiot?
-zluzuj nocleg załatwiłem, wskakuj, tylko zostaw swój kask masz mojego klimatycznego orzecha i gogle...

Ifa BK 350, zabawka Rumcajsa na zimowe wieczory, obudzona do życia lekkim kopnięciem startera rześko postukiwała niebieskim dymem z tłumików. Jeszcze tylko szarpniecie słabego sprzęgła i dwusuwowy bokser jest na trasie. Dziurawe drogi nie stanowiły wyzwania dla słabo amortyzowanego podwozia ify. Sprężynowe siedzenia kołysały jeźdźców w rytmie pokonywanych kolein. Poczciwa staruszka agresywnie pokonywała zakręty, potwierdzając swe 50 letnie doświadczenie w tym zakresie dając poczuć jeźdźcowi obrotowy ruch wałka kardana...
Z każdą minutą zostawiali za sobą beztroskie kilometry, czuli wibracje dwutaktowego boksera, tańczącego w różnym zakresie obrotów, obrotów przekładających się na prędkość, której nie powstydziłaby się i młodsza maszyna. Szary nie widział twarzy Rumcajsa ale wiedział, że na pewno cieszy się swym dziełem. Miliony sekund, w których spalał się przy renowacji teraz wybuchały wulkanem emocji i satysfakcji.. Stukot dwusuwu, syk kardana, szum opon sunących po asfalcie był jak symfonia Victorii niestrudzonego znachora, który ratuje kolejne stalowo-oktanowe życie. Przejechali nie jedną wieś, nie jeden las uderzający świeżą bryzą zapachu liści, drzew, krzewów. Taka trasa mogłaby się nie kończyć, trwać jak wieczna route 66, pozwalając jeźdźcowi płynąć po kres świata, po kres życia. Ale magia nie trwa wiecznie, siłą rzeczy musieli przejechać przez wielkie zatłoczone miasto. Miasto, które dla nich było jak złowrogi potwor próbujący zdusić ich swoimi mackami.
...
...





Okrutna pułapka blokowiska...
....





Asfalt nagrzany promieniami lipcowego słońca prażył niemiłosiernie. Stanęli na światłach, Rumcajs czuł jak warstwa lekko roztopionej czarnej mazi przykleja mu się do podeszew, rozpięli skórzane kurtki, pod którymi czuli drobne strużki potu.. Nienawidził miasta, z reszta podobnie jak i Szary. Smród spalin, asfaltu, stresu stłoczony miedzy murami budynków boleśnie ranił nozdrza, Odurzał umysł, otępiał zmysły, zatruwał spokój ducha. Każdy oddech dusił człowieka dawką niewoli w czystej postaci, zabijając najmniejszą komórkę radości życia...
Betonowy zamknięty świat, w którym rzeczywistość to pęd za pieniądzem, kariera, komercja. Żelbetonowi ludzie mijają się na chodnikach, ktoś potrącił kobietę z dzieckiem, nie zauważył i idzie dalej, ona też nie ogląda się za siebie, duma człowieka miasta nauczyła ją znieczulać własny ból. Ludzie z teczkami, telefonami pędzą gdzieś przed siebie, gdzieś gdzie myślą że znajda szczęście, bogactwo - brukowana ścieżka w czarną otchłań zatracenia. Dwoje nastolatków tuli się w swych ramionach, mamieni miłością jak kwiat darzony blaskiem martwego słońca metropolii zginą pośród ogrodu suchych chwastów... Czarne wieżowce, hałas kuźni cierpienia, lunatyczny tłum, pozbawiony emocji, wyrazu, treści...
...
...





Rumcajs spuścił głowę,....
...
Ale te światła długie...

...
...
...

Otarł mokre czoło...









Na cylindrze Ify wylądowała ulotka poderwana z ulicy przez pędzącego tira. Strącił ją czubkiem rękawicy, kątem oka rzucając na jej kolorową treść: "Teraz prawo jazdy kat b już od......." No tak byłbym zapomniał, namiastka normalnego życia w mieście są reklamy. Hektary bilbordów szczytują nad człowiekiem wpajając mu że musi mieć nowy telewizor, auto, luksusowa bieliznę. Kup nasz proszek kilogram gratis, zagłosuj na mnie obiecuje... Biblia nowoczesnego człowieka, album reklam, kolorowych zdjęć ludzi radosnych z posiadania cudownego produktu, który zmieni twój żywot na ten z czasopisma. Chcesz by twój wielkomiejski sen trwał, dokup kolejna zabawkę, nowy gadżet, którego posiadanie da ci namiastkę uczuć i emocji, z których jesteś wyzuty. Popatrz, jacy oni szczęśliwi na tych billboardach, też tak chcesz, gdzieś w podświadomości tli się w tobie chęć życia, ciszy, radości... Skorzystaj z ich oferty, a szczęście do ciebie samo przyjdzie. Przecież chciałbyś żyć....
....
...
Czy tutaj cokolwiek jest prawdziwe?
....
...
Rumcajs zrezygnowany wbił wzrok w tętniący pomarańczową nadzieją sygnalizator.
- Boże, jak bardzo kocham moje życie, spokój, wieczory, w których mogę usiąść na tarasie z piwem, fajkiem, poklepując psa po łebku...
Zielone, klamka, dźwignia, stalowy popychacz wyciska jednotarczowe sprzęgło, puszcza w taniec tryby skrzyni biegów, które piruetami powoli wprawiają w ruch motocykl. Motocykl zagubiony w gąszczu błyszczących aut, autobusów, ciężarówek... Rwący się do przodu chcąc uciec przed otwartą nad nim paszczą nicości... To nie jego świat, nie ten wymiar, nie ten czas...
...
Byle szybciej wyjechać poza miasto, na utęsknioną boczna drogę, odkryć, odczuć katharsis...
...
...
...
...
...
...
Pęd powietrza na twarzy i towarzystwo przydrożnych topoli uspokaja jeźdźców... Odrodzony umysł chwyta wszystkimi zmysłami otaczający świat, dławi się prostotą i pięknem krajobrazu. Szary uwolniony z wielkomiejskiego uścisku delektował się smakiem wyprawy zabytkiem. Gdzieś w głębi był dumny z tej małej podroży, z tego motocykla i z pracy, jaką wykonał Rumcajs. Klepnął go w ramie ukazując się w lusterku z uniesionym w górę kciukiem...
...
Właściwie to Szary czuł też i dziwne uczucie wilgoci w nogawce...
...
...
...
...
Na najbliższym przystanku Rumcajs zatrzymał się, by przewietrzyć krok i przeczyścić gogle z zebranych insektów...
-ty, Rumcajs ten dyfer to ma tak chlapać na cale koło i moja nogawkę?
Szarego wyraźnie irytował ekspresyjny i niekontrolowany rozrzut hipolu.
-zluzuj, pewnie wczoraj nalałem za dużo oleju, wychlapie swoje i będzie Ok, z reszta jakby, co zostało nam 15 km, zobaczymy na miejscu czy wszystko gra, poza tym nie wku#wiaj i nie szukaj mi awarii..




Tak - tylko widmo awarii, mogłoby zepsuć Rumcajsowi chwile jego tryumfu... Chwile tryumfu motocykla zbudzonego z kilkuletniego letargu i rzuconego od razu na wzburzone morze brunatnego asfaltu...

Kolejne kilometry mijały nie mniej mokro niż poprzednie, Szary zaniepokojony, zdawał się na doświadczenie i wiedzę Rumcajsa skoro tak ma być, niech będzie...
...
...
...
...
Piwne miasteczko tętniło życiem, zawsze stabilne, monotonne w swym spokoju i stagnacji, dziś wirowało euforią życia. Grupki ludzi na ulicach, wśród których krążyli maruderzy pokonani przez procentowa zawartość napoju.. Czuć zapach, płynnego chmielu, atmosferę zabawy...Coś, czego potrzebują by strawić paradoksy i konflikty swej egzystencji.
Brama wjazdowa na chmielaki była w zasięgu ich wzroku, wjazdu strzegło dwóch ludzi przebranych za halabardników, pobierając od wjeżdżających haracz... Ifa wzbudzała wyraźne zainteresowanie ludzi, Rumcajs pobudzony skupionym na nich wzrokiem, odkręcił śmielej manetkę z pędem lecąc w stronę bramy wjazdowej... Ryk dwutaktu nie zwiastował niczego dobrego....
...
...
...Hamuj, kur#*a hamuj...
...
Rumcajs, szaleńczo uderzał pietą w dźwignię nożnego hamulca, który za nic nie chciał pełnić chociażby funkcji spowalniacza....
- Hamuj, hamuj!....
...
...Jakby, co skaczą, skaczą byleby go położył bokiem- tylko tyle przemknęło przez myśl Szarego...
...
...
A motocykl sunął z prędkością wzbijając tumany kurzu prosto na halabardnika. Szaleńczy wyraz nieogolonej twarzy długowłosego jeźdźca w orzeszku i goglach na niemieckiej maszynie przywodził na myśl postać dzikiego z filmu rok 1941....
...
...
...
Silnik ryczał dławiony hamowaniem biegami... Rumcajs - Dziki utrzymywał maszynę targaną koleinami polnego wjazdu na względnie dobrym kursie...
...
...
Halabardnik widząc rychłą możliwość zakończenia żywota na przednim błotniku nieujarzmionego stalowego ogiera odrzucił halabardę, całym ciałem przyklejając się do pobliskiego samochodu..... Ifa wykonując mały slalom zatrzymała się nie przerywając koncertu metalicznych uderzeń tłoków i basowego pomruku wydechów
...
...
...
...
...
...
...
Kurz opadał powoli......
....
....
....
.... Ktoś na chwilę się zatrzymał skupiając wzrok na czarnej plamie w chmurze pyłu, ktoś inny na chwilę odsunął od ust kufel piwa, a ktoś jeszcze przegrał walkę o poruszanie się w pozycji dwunożnej ze złotym napojem nie zauważając niczego....
Stukot dwusuwu, niebieski dym i swąd palonego oleju....
...
...
-Rumcajs zabiłeś go, świrze zabiłeś rycerza, ja pierdziu, zabiłeś gościa....
...
...
...
...
- zluzuj Szary... Żyje, mało brakowało, ale żyje, czułem jak ocieram się tłumikiem o jego nogę...Widzę w lustrze że żyje...Uffff
Szary odkaszlnął zebrany w płucach piasek i strach.
- jak ty hamowałeś, człowieku?
-hamowałeś? hamowałeś? To ten olej z dyfra musiał zalać szczęki hamulcowe i kicha, mogłem sobie nogą hamować....
- a przednim, co nie łaska?
- wiesz- Rumcajs głupawo podrapał się w orzeszek- nie wyregulowałem przedniego, czasu mi zabrakło... Ale Hus, gość żyje, a my przynajmniej za free wjechaliśmy, chodź na te piwo zanim tłum się zleci...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz