wtorek, 28 października 2014

I tak jest dobrze....

Słońce powoli przebijało się przez chmury nocnego nieba,  ponuro, mglisto i nie ma szans na słoneczny dzień. Jednak Szary wiedział: to musi być dziś! Nie spał już dłuższy czas, budziło go pragnienie motocyklowej eskapady. 

Milena wtulona w poduszkę, nadal smacznie spała, wyglądała słodko, niewinnie, ten widok cieszył go wewnętrznie... Wiedział, że jak się obudzi, będzie zła na niego za bezmyślny wyjazd wczesną wiosna... Ale...

640 stała przygotowana w garażu już dużo wcześniej, wyczyszczona i połyskująca czerwonym lakierem owiewek kusiła do jazdy. Scenariusz zawsze jest ten sam; kawa, papieros i wpatrywanie się w motocykl, który zawadiackim spojrzeniem przedniego światła mówi: bierz kluczyki na co czekasz, żyje się po to, żeby jeździć...
Dziś miał być ten dzień, asfalt wystarczająco osuszony roztopami, dawał nadzieje na upragnione wojaże...

Kranik, ssanie, trzy kopnięcia, kluczyk, zapłon, kop..... Silnik poczciwego dwusuwu zbudził się z zimowego letargu. Miarowe postukiwanie koiło zniszczone pracą i życiem nerwy Szarego.... Tego potrzebował ....

Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się na międzymiastówce... Czuł tylko rosnące poczucie wolności i pewności siebie... Cały świat się nie liczył, zapomniał o czekającej na niego kobiecie, o szefie, który chce wszystko na wczoraj, o problemach. Teraz był tylko on, maszyna i szaro-czarna wstęga asfaltu przed nim. Otoczenie jakby się rozmywało w pędzie mroźnego wiosennego powietrza, pękała pętla dnia, zaginała się czasoprzestrzeń, izolując jeźdźca i maszynę w szale nawijanych kilometrów. Szum silnika, taniec wskazówek zegarów i zapach dwutaktowego dymu wzmagały doznania.

Krzyżówka, redukcja do jedynki, kilka kliknięć skrzyni, czysto, ruch manetki, lekki uślizg tyłu w lewo, lecimy dalej...

Szary uwielbiał jeździć, czuł swój motocykl, czuł że stanowią jedność. Każde zassanie krwi przez jego serce było jak zastrzyk mieszanki pod tłoki, uderzenie serca jak suw pracy eksplodujący mocą... Odkręcenie manetki pociągało za sobą mieszankę adrenaliny i satysfakcji paląc żyły domieszką mixolu z 95...Każdy mechanizm motocykla harmonijnie współgrał z jego organizmem. Wodziki współgrały ze stopą idealnie wbijając biegi...
Dwusuwowa biomaszyna...

Szybkie spojrzenie w lewo, 60km/h... Jest problem... W połowie łuku Szary zauważył wystający z zaspy zadupek jakiegoś Japończyka... Hamowanie i tak nie przyniosłoby skutku, przód Jawy powoli kładł się na śliskim asfalcie... Szary katapultowany z siodła sunął po oblodzonym zakręcie, motocykl finezyjnym piruetem uderzył w zaspę....
...
...
...
...
...
...
...
...
- Stary żyjesz? Zdrowo posunąłeś, ja też przestrzeliłem ten zdradziecki zakręt...
- Brachu to on przestrzelił mnie...

640 oparta na owiewce i kufrze przodem zatopiona była w zaspie.... Silnik nadal pracował.... Wyciągnęli motocykle i ustawili je w zjeździe do lasu.
Nieznajomy wyciągnął paczkę fajek:
- Zapalisz?
Szary poczęstował się fajkiem, usiedli na skarpie nad zaspą którą zdobyli i wpatrywali się w zakręt...


Nieznajomego ogarnął śmiech, Szary zaciągnął się mocniej, puścił dymek;
- I tak jest dobrze, tego potrzebowałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz