wtorek, 28 października 2014

Galop

Na przydrożnej polanie pasły się krowy, wokół nich biegał mały kundelek wściekle szczekając, gdzieś ćwierkały ptaki, szumiały drzewa, z oddali dobiegał dźwięk ciągnika pracującego na polu.
Scenka jak z widokówki, czysta wiejska sielanka...
Nie wiedzieć czemu, Szary lubił motocyklowe podróże z Rumcajsem, zawsze ciekawe, ale aż do bólu przerywane postojami pod każdym wiejskim sklepem. Nie dociekał, czemu Rumcajs musi wypić oranżadkę pośród wiejskiej meneliady, natomiast bezkreśnie pochłaniała go asfaltowa ścieżka, klimat jazdy i krajobrazy...
A Rumcajs i jego fanaberia??? Cóż, każdy ma odchyły, grunt że dobry z niego kompan...

- Podnoś się Szary, lecimy dalej, koniec pogaduch
- Rumcajs to ty gadasz nie ja, to ostatni postój brachu jak tak będziemy, co raz pauzować dolecimy na miejsce nocą...
- Zluzuj stary, już ruszamy....
Motocykle gładko odpaliły stukocząc złowieszczo... Pies przestał ujadać, wyraźnie przestraszony przytulił się do nogi mućki, zbyt zajętej przeżuwaniem trawy, by coś zauważyć. Mechaniczne konie nie były tu częstym widokiem, ich metaliczny dźwięk zagłuszył na chwile harmonijna etiudę wiejskiego życia.
Zgrzyt... Jedynka, klaśnięcie i dwójka … Znów są na trasie, opony kleją się do brunatnego asfaltu, pozwalając na szybkie pokonywanie łuków i gibkie zabawy na szykanach.
Całkowicie zatracali się w jeździe... Z oczami skupionymi na szarej nici asfaltu i dłońmi z wyczuciem operującymi manetkami, pozwalali stadku koników gładko galopować w zakręt, z odpowiednią dawką narkotycznych emocji.
...
...
...
...
Znów ładna prosta, nie jadą szybko, nie te maszyny, nie ci jeźdźcy... Przelatują....
...
...
Zakręt w lewo, ostro,sprzęgło, kliknięcie skrzyni, redukcja na trzy, wyjście,manetka sprzęgło cztery... Poezja jazdy ...
...
...
...
Dotarli o zmroku...
Polana gdzieś w środku lasu, tarcza księżyca lekko oświetlała szczyty sosen, stalowe rumaki połyskujące odbiciami płomieni ogniska w chromach, dwa namioty i dwóch jeźdźców.
Rumcajs dłubał patykiem w żarze ogniska, doglądając pieczonych ziemniaków, od czasu do czasu popijając piwo przegryzane kiełbasą.
-Ty Rumcajs, powiedz mi tak szczerze, po co zatrzymujemy się pod każdym wiejskim sklepem?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? Hmmm, to sprawa istoty, motocyklizmu i wolności.
- Jak latam tyle lat czegoś takiego jeszcze nie słyszałem...
- Widzisz to dosyć skomplikowane, ja z jazdy muszę czerpać coś więcej niż mijające kilometry... Popatrz na mój motocykl... to klasyk made in PRL, legenda tych dróg, wspomnienie niejednego bikera. Latam po wioskach, słucham o tych motocyklach, słucham wspomnień o przygodach izirajderow dawnych lat... Czasem wyhaczę jakiś pakuneczek części za flaszkę, czasem ktoś poleci mi jakieś ciekawe miejsce do obejrzenia....
-Lubisz nostalgiczne wylewy?
-Nie wylewy, a mojego sporta...
- Heh, to dlatego nie przesiadasz się na nic innego tylko szósty sezon męczysz jeden motocykl....
- Widzisz to nie tylko motocykl, to nie tylko maszyna, z którą wiąże mnie jakaś więź... To też historia, ludzkie emocje, wspomnienia, marzenia, to jakaś fascynacja..... Jeżdżąc motocyklem, który dużo przeszedł, czujesz coś więcej niż tylko satysfakcję z jazdy, najeżdżenie siebie i tyle. Podróże tym motocyklem dają mi poczucie wewnętrznego spełnienia, poczucie własnej wartości i wyższości, poczucie pewności i satysfakcji z maszyny. Jak spotykam ludzi, którzy mówią mi: miałem takiego, zdrowa maszyna.... czuję się wyróżniony, dumny jak dzieciak z 6 w dzienniczku, bo mam coś, bo jestem kimś idącym wszystkiemu na przekór. Czuję ciepłe wspomnienia ludzi, radość jaką im daje dotkniecie maszyny, która kiedyś spełniała ich marzenia.... Każdy kilometr pokonuję jak podroż w czasie, kilkadziesiąt lat wstecz, wczuwam się w osobę, która opowiada mi, jak jechała takim w Bieszczady, jak odkrywała nieznane... taki postój jest dla mnie czymś, co dopełnia kilometry pokonywane awiakiem...



Wziął łyk, piwa pogrzebał w ogniu...


- Widzisz, mógłbym kupić sobie nową maszynę, napakowaną elektroniką i bajerem, ale straciłbym wtedy aurę przeszłości, nostalgiczny powiew sprzed kilkudziesięciu lat. Ten powiew to właśnie dusza motocykla, okupiona ciężkim wysiłkiem i motocykla i motocyklisty. Z jednej strony przeraża wyzwaniem pokonania każdego kilometra, z drugiej kusi dziką wolnością, euforią.... Gdy raz tego skosztujesz, to ono jak strzyga już cię nie wypuści ze swego uścisku. Stary motocykl, daje poczucie wolności nie takiej dzisiejszej, ale dawnej, minionej, samotności w siodle, zdania na siebie i maszynę. Dusza motocykla kształtuje się z potem jeźdźca, z upływem paliwa w baku, z postępem cyferek na budziku. Dziś żaden nowy motocykl mi tego nie da od razu, maszyna ma cię przewieźć z punktu a do punktu b, dać jakąś frajdę, zabawę, dopiero z czasem kształtuje się jej dusza, a ja nie lubię czekać...
- A co z tą wolnością?...
- Poczucie wolności???
- Tak, awiak daje mi wolność, o jakiej mało kto wie. To wolność bezkresu jazdy, swobody wyboru punktu docelowego, swobody pomykania samemu. Teraz nie ma już takiej wolności. Dziś wolność i swoboda są komercyjne, obwieszone bransoletami z logiem marki, łańcuchami, oblepione naszywkami hogu srogu, z orłem i flagą Ameryki na plecach... Motocyklistą nie jest się weekendowo, pokazowo, od tak by przytulić jakąś niewiastę, poszpanować na mieście ..... Kurtka w klubowych barwach i błyszcząca chromem maszyna nie czyni cię motocyklistą... Nie... Szary, tu trzeba mieć przetrąconą psychikę, trzeba czuć stalowy biologizm motocykla, czuć w sobie splot jego przewodów i linek, czuć tętent galopujących koni, słyszeć w duszy każde ich sapnięcie, uderzenia ich kopyt, jak wybuch mieszanki pod głowicą, czuć tę dzikość, tę wolność, tę odrębność... Konia nie od razu osiodłasz, najpierw go poznajesz; tak jest z motocyklem, poznajesz, wyczuwasz, wczuwasz się w bicie jego stalowego serca... sam dbasz o maszynę, sam jej doglądasz, znasz jej wady, dorastasz razem z nią, z nią tracisz motocyklowe dziewictwo z pierwsza glebą... Z czasem mechaniczny rumak staje się twoim przyjacielem, z którym możesz zapomnieć o świecie, z którym zgubisz gdzieś w wojażach bagaż problemów, porażek....tak Szary, motocyklizm to coś więcej niż wypady poza miasto, to jakaś....
- Filozofia życia.... Tak szczerze, to nie myślałem, że poznam prawdziwego motocyklistę....
- Szary, nie ma prawdziwych motocyklistów, wiesz o tym........ dobrze wiesz......


Nazajutrz rankiem, spakowali namioty, dogasili ognisko i ruszyli w drogę. Kierunek znany, wracają do domu, do codziennych problemów i zmagań... Na horyzoncie asfaltu pojawiło się przed nimi kilkanaście światełek rosnących stopniowo. Z naprzeciwka nadjeżdżało stadko v-ek stajni Harley davidson...
Szary uniósł prawa rękę w geście pozdrowienia...
Nikt mu nie odmachnął, czyżby Rumcajs miał wczoraj trochę racji???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz