Gałęzie drzew lekko
kołysane wiatrem, co raz szumiały podsuszonymi od słońca liśćmi
pozwalając opaść tym, które w pełni poczuły wrześniową
aurę jesieni. Ten sam wiatr, który wyskubywał co słabsze
liście ocierał się o jego skórę, buszując lekko między
jego kilkudniowym zarostem, orzeźwiając ją lekka mgiełką wilgoci
znad stawu.
Szary siedział na
powalonym pniu drzewa i wpatrywał się w lekko falującą tafle
wody, w dryfujące na jej lustrze liście lilii na dwa łabędzie
czerpiące radość z jednego z ostatnich ciepłych dni lata.
Wbił zrezygnowany wzrok w
szczyty drzew oświetlane słońcem rzucającym ostatnie promienie
przed zachodem.
Nie wiedział, po co tu
właściwie przyjechał. Coś w głębi ducha gryzło go i nie
pozwalało zachować wewnętrznego spokoju.
Ukrywał przed sobą
strzygę siedzącą mu na duchu.
Spojrzał na stojącą w
grząskim piasku Jawę, jeszcze przed chwila ustawiał ją na stopce
i głupim ruchem położył na bok z trudem podnosząc z powrotem na
koła. Błyszczała chromami, lakier odbijał się bielą słońca,
czasem aż rażąc połyskiem.
Spojrzał na kask, który
o dziwo nie ucierpiał przy upadku.
Starł z niego kurz.
Już wiedział, czemu
uciekł w to miejsce...
Znów czuł się
samotny, opuszczony przez wszystkich, choć nie był sam.
Czy zastanawiałeś
się kiedyś jak wygląda Twoje życie? Jak postrzegają Cię inni,
gdy obedrą z Ciebie otoczkę motocyklizmu?
Mógłbyś
powiedzieć, że przecież jesteś taki jak inni.
Masz rodziców,
brata, masz ukochaną dziewczynę, przecież masz przyjaciół.
Ale trwoga samotności,
obcości ciągle mąci Ci zmysły...
Ile w Tobie jest Ciebie?
Ile Ciebie znają inni?
Kim jesteś dla
najbliższych?
Na pewno synem,
wykształconym dobrym dzieckiem, powodem do radości. Dla rodziców
jesteś wszystkim.
Jesteś też pewnie
bratem, na którym zawsze można polegać, który jak
trzeba poda pomocną dłoń, który może czasem powie coś
ostrego, może czasem podziała na nerwy, ale jest.
Na pewno jesteś
kolegą, może nawet przyjacielem, z którym można wyskoczyć
w dłuższą trasę, pogadać, który wesprze, gdy trzeba,
który nie odwróci się, gdy będą Cię potrzebowali.
Może jesteś czyjaś
miłością?
Może. Może ktoś
naprawdę Cię kocha i spędza z tobą najpiękniejsze chwile swojego
życia. A może tylko Ci się tak wydaje?
Czy nie boisz się,
że jesteś rozmarzonym zakochanym frajerem?
Czujesz się samotnie i
obco a czy potrafisz zrozumieć innych?
Zawsze byłeś
autsajderem, stojącym gdzieś obok ludzi, zawsze przy nich, ale może
nie dla nich.
W sumie, kto tak
naprawdę Cię znał?
Kto wie, co dławi
Ci duszę i czasem sprawia ból, kto wie o skrywanych pasjach,
o tym gdzie uciekasz, gdy masz doła?
Zapach benzyny lekko
ukuł go w nozdrza, wiatr śmignął pod zbiornikiem jawy świsnął
miedzy gaźnikiem a korytkiem pod nim niosąc po lesie zapach 95 i
malinowego półsyntetyku.
Może naprawdę wszystkim
jesteś obcy?
Każdemu niby znany,
ale tylko pobieżnie?
Westchnął...
Spojrzał w słońce, w
jego promieniach kłębiło się setki małych muszek, komarów
i innych latających stworzeń. Gdzieś w wodzie plusnęła ryba,
zaćwierkał ptak a na cykanie świerszcza odezwały się chóry
ukrytych w szuwarach żab.
Kim Ty naprawdę Szary
jesteś?
Pod pancerzem skórzanej
kurtki, pod kopułą kasku. Kim jesteś?
Chyba sam nie wiesz...
Czy ludzie patrzą na
Ciebie tylko przez pryzmat bycia motocyklistą?
Chyba tak, czasem tak.
Może tak im łatwiej?
Może Tobie tak łatwiej,
może wolisz jak widza w Tobie twardego faceta żonglującego
adrenaliną wyzwalaną, w każdym pokonanym kilometrze?
Może wolisz jak
patrzą na Ciebie stereotypem i przypisują cechy, których
nigdy nie masz i mieć nie będziesz?
Chyba chcesz by
postrzegano Cie inaczej.
Dlaczego skrywasz swoje
uczucia, dlaczego próbujesz wyzbyć się swojej wrażliwości,
drzemiących w Tobie uczuć?
Stereotypowi
motocykliści są twardzi, to ludzie silni, bezwzględni, tak samo
stalowi jak motocykl, którego dosiadają. To ktoś, komu w
żyłach płynie benzyna a nie tandetna ludzka krew z całą paletą
ludzkich uczuć i bólów życia.
Tak Szary, czasem
próbujesz się ukryć za właśnie takim twardym bezwzględnym
wizerunkiem typa nieznającego prymitywnych uczuć; litości,
miłości, braterstwa.
Powinieneś śmigać swoim
motocyklem samotnie wzbijając tuman kurzu spod kół, nie
liczyć się z innymi. Powinieneś zapomnieć o rodzinie,
dziewczynie, świecie, który co raz serwuje ci dawkę podłych
doznań i nerwów.
Powinieneś?
Może powinieneś,
co wieczór spać w innym łóżku oglądając wypięte
pośladki dopiero, co poznanej dziewczyny.
Ale ty nie potrafisz.
Nie potrafisz wyzbyć
się uczuć, zapomnieć co znaczy kochać, szanować, co znaczy
przyjaźń uczciwość. Nie, nie jesteś stalowym bajkerem żyjącym
we własnym asfaltowym świecie napędzanym siłą koni aluminiowego
silnika.
Czasem wolisz ze nikt nie
zna prawdziwego Ciebie.
Ale częściej czujesz jak
klującym świdrującym wnętrzności bólem samotności to
rozrywa Ci dusze na strzępy...
W sumie...
Po co poznawać
prawdziwego Ciebie skoro określa Cie twój motocykl, barwy
klubowe czy nawet metka samej kurtki?
Po co poznawać człowieka
i jego wnętrze, po co zagłębiać się w twojej psychice, może
nawet problemach, w twoich marzeniach?
Przecież łatwiej nie
wiedzieć o Tobie nic poza tym, co potrzeba. Znać na tyle by na tym
skorzystać a nie ucierpieć.
Tak, może ty nie jesteś
autsajderem z własnej woli, może świat Cie wyautował?
Nie, nie chodzi tu o
egoizm o to by wszystko kręciło się wokół Ciebie.
Nie...
Czasem po prostu chciałbyś
się podzielić z kimś sobą, swoimi przeżyciami, swoim ja.
...
Łabędzie zatrzymały się
na środku stawu, tafla wody przestała wibrować wiatrem.
Drzewa ucichły...
Wszystko zrobiło się
szare...
Tak jak i on...
Zwykły facet... Szary
pośród tłumu osobowości odbitych na powielaczu bycia
kimś...
Szary dla innych...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz